Wakacyjny wyjazd z dziećmi do Kasi Mikulskiej i jej leśnej Miejskiej Kniei to naprawdę fajna przygoda nie tylko dla dzieci ale i dla dorosłych. Możliwość spania w półziemiankach, wyprawy do lasu, dzikie zabawy i dzika kuchnia a w niej kawy i herbaty z łąk i lasów. No właśnie … “Kawy i herbaty z łąk i lasów” to tytuł książki, w której Kasia Mikulska i Artur Bokła zawarli inspirujące przepisy na tytułowe kawy z dzikich roślin jadalnych, herbaty niefermentowane i te fermentowane, syropy, nalewki, konfitury.
Herbata z fermentowanych liści czeremchy już za mną, pychota. Nadszedł czas na kawę. I tutaj moją uwagę przykuła lipa, której kwiaty tak cudownie pachną a po kwiatach przychodzi czas na lipowe owoce, czyli orzeszki.
Orzeszki muszą być dojrzałe (lipiec/sierpień), ale na tyle miękkie żeby dało się je przegryźć. Smak zaskakuje. Nawet moja prywatna miłośniczka żelek była zaskoczona i kiwała z aprobatą głową a to już coś 🙂 Zbierałam orzeszki w słoneczny dzień w czystym miejscu, czyli z dala od ruchliwych dróg.
Ale po kolei …
Pierwsza ważna rzecz to dokładne wysuszenie orzeszków. Można suszyć w piekarniku – nie przekraczając temperatury 70 C, na grzejniku, patelni. Ja wykorzystałam sposób naturalny, czyli wystawiłam tacę z orzeszkami na słońce, ale trwało to około 3 dni. Orzeszki wysuszone mają kolor brązowawy i teraz zaczyna się kluczowy proces, czyli prażenie. Jak pisze Kasia w książce – prażenie to proces, od którego będzie zależeć smak naszej kawy. Temperatura prażenia to 200-250 st. C (piekarnik/sucha patelnia), ale sztuka polega na tym żeby orzeszki się uprażyły a nie zwęgliły. Trzeba zachować więc uważność i kontrolować sytuację. Lepiej wcześniej wyjąć z piekarnika czy zdjąć z patelni surowiec, zaparzyć i spróbować jak smakuje. Zawsze możemy pozostałą część orzeszków uprażyć mocniej. Ja prażyłam orzeszki w piekarniku ustawionym na 220 st. C i proces trwał około 6 minut. Zapach już teraz nieziemski, słodkawy, szarlotkowy – jak to określił mój synek.
Kolejny etap to mielenie. Zmieliłam uprażone orzeszki w młynku do kawy i zamknęłam w szczelnym słoiku.
Przepis według książki
- 2 łyżeczki kawy z orzeszków lipy,
- 1 szklanka wody,
- 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu,
- 1/4 łyżeczki mielonego imbiru.
Kawę należy zalać zimną wodą, dodać przyprawy i doprowadzić do wrzenia. Gotujemy przez 5 minut w rondelku/garnuszku, odstawiamy i cedzimy. Woila 🙂
Czy warto ?
Samo zbieranie jest przyjemne, o ile lubisz kontakt z przyrodą i smyranie. Smyranie to w moim języku zbieranie drobnych owocków, bo żeby je zerwać musisz je smyrnąć 🙂 Na jeden kubek kawy potrzeba dwóch łyżeczek kawy, więc można sobie wyobrazić ile orzeszków trzeba nasmyrać. Smak jest ciekawy, swoją robotę robi też imbir i łyżeczka miodu. W mojej kuchni na pewno słoik z uprażonymi orzeszkami zagości na stałe i miło będzie napić się takiej rozgrzewającej bezkofeinowej kawy zimą wspominając letnie dni.
Dla mnie warto, ale warto też zaopatrzyć się w książkę. Niektóre przepisy duetu: Kasia Mikulska i Artur Bokła to np. herbata z fermentowanych pąków topoli, kawa z mniszka lekarskiego, kawa z marchwi zwyczajnej, syrop z kwiatów podbiału, syrop z mięty.
I wiele, wiele innych, inspirujących przepisów.